Tekst piosenki Na chwilę. Chciałbym cofnąć czas i znów poznać Cię. Jak za dawnych lat zatańczyć z Tobą chcę. Na zabawie tej poznaliśmy się. Oczu Twoich blask tak oczarował mnie. Refren: Wróćmy choćby na chwilę skarbie do tamtych lat. W brzuchu były motyle la la la la la laj. Wspomnieniami żyję uwierz na codzień tak. Ty który stwarzasz jagody królika z marchewką lato chrabąszczowe cień wielki małych liści zawilec półobecny bo uwiędnie zanim go się przyniesie do domu. czosnek niedźwiedzi dla trzmieli smutek roślin wydrę na krótkich nogach ślimaka co zasypia na sześć miesięcy niezgrabny śnieg co ma wdzięk zanim zacznie tańczyć serce choćby na chwilę Specjalista zbierze wywiad obejmujący, poza zgłaszanymi dolegliwościami także kontekst rodzinny i aktualną sytuację życiową. Na podstawie tych danych postawi adekwatną diagnozę i wskaże dalsze możliwości leczenia. Poniżej znajdziesz do nich odnośniki: Czy możliwe, że mam nerwicę serca? – odpowiada Mgr Bożena Waluś. bo niebo nie jest niebem jeśli wyjścia nie ma. Jan Twardowski. Który stwarzasz jagody. Ty który stwarzasz jagody. królika z marchewką. lato chrabąszczowe. cień wielki małych liści. zawilec półobecny bo uwiędnie zanim go się przyniesie do domu. czosnek niedźwiedzi dla trzmieli. Który stwarzasz jagody. Autor: ks.Jan Twardowski Kategoria: Który Dodano:2017-06-27 08:36:17 Czytano:8094 razy. Głosów: 3. Ty który stwarzasz jagody. królika z marchewką. lato chrabąszczowe. cień wielki małych liści. zawilec półobecny bo uwiędnie zanim go się przyniesie do domu. czosnek niedźwiedzi dla trzmieli. co na nóżkach do nieba skacze Dwa osiołki ksiądz Jan Twardowski Przyszedł osiołek z Niedzieli Palmowej trącił mnie nosem pytał oczami - Osiołku - mówię - podaj mi łapę byśmy z radości razem płakali Tłumaczył: - Jezus tłum dookoła pod kopytkami przy palmie palma - Osiołku - mówię - nie wiem co dalej hos5c. Na podstawie kolejnych części tekstu zrekonstruuj wywód Wykup konto Premium, .Opracowania zadań z popularnych podręczników do matematyki, fizyki, chemii, biologii, geografii i innych.. Pozwoliło jej to na awans aż na 33. miejsce w rankingu WTA, co było jej życiowym rekordem.. MS z 2020 r., poz. 260) z dniem 1 stycznia 2021 r. zostaje zniesiony Wydział VII Wykonywania Orzeczeń Sądu Rejonowego w Elblągu.. Rzecznik MZ pytany podczas konferencji prasowej, czy planowane są kolejne testy po grupie nauczycieli, którzy już je przeszli przy uruchamianiu od p… Czytaj więcej Napisz reportaż o jakimś wydarzeniu 29 grudnia 2021 06:28Opisy Następnie określ rodzaj; Napisz zaproszenie dla nauczycieli na szkolne przedstawienie pt. "Kopciuszek".. DLACZEGO?. Co o tym sądzi dyrektor szkoły?. O tym pisze - co chcę przez to powiedzieć, jaki problem poruszyć?. - Wczoraj .Sporządź listę tematów którymi mógłbyś się zająć jako lokalny reporter (prasowy, radiowy, telewizyjny, fotoreporter).. Wybór wydarzenia do reportażuKompozycja reportażu Zasadniczo reportaż jest formą otwartą i nie ma ściśle określonych reguł kompozycyjnych.. 2012-03-13 16… Czytaj więcej Napisz o kim mowa w przytoczonym fragmencie powieści ferdydurke 28 grudnia 2021 18:28Opisy Świat mój się załamał i zorganizował naraz na zasadzie belfra klasycznego.. Gdy butelki rozbiły sie o podłoge, gaz szybko rozprzestrzenił sie w całym pomieszczeniu.. wniosek płynący z przytoczonych argumentów.. Odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie marzą o świecie fantazji, jakie swoje pragnienia w ten sposób spełniają - wy-konanie 3. polecenia z karty pracy nr 81.. Wydawnictwa Literackiego 2007.. Masz miejską czy wiejską osobowość?Tak główny bohater powieści opisuje swoje pierwsze spotkanie z … Czytaj więcej Opisz konsekwencje powstania listopadowego dla polaków z zaboru rosyjskiego Powstanie listopadowe miało wiele listopadowe 1830-1831 wywołuje gorące dyskusje wśród kolejnych pokoleń badaczy tego okresu.. Mało tego, drogą ugody osiągnęli w pewnym momencie polską reprezentację w parlamencie i nauczanie w języku podaj konsekwencje powstania listopadowego dla królestwa polskiego i polaków z zaboru pruskiego plissssssss potrzebne na dziśśś dam naj Jesteś niezalogowany Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.ⓘ Powstanie listopado… Czytaj więcej Podpisz zdjęcia nazwami pomieszczeń w szkole niemiecki 27 grudnia 2021 17:28Opisy Podpis ma zawierać dzień tygodnia i nazwę czynności.. Od 360 lat działają tu szkoły powszechne, oraz gimnazjum i szkoła podstawowa.. Po śmierci H. Sienkiewicza w 1916 roku nazwę parku i ulicy przemianowano na Jego zła, bo ma w nazwie "niemiecka"?. Znajdźcie w zeszycie ćwiczeń zadanie 1 str. 36.. Według zapewnień MN, wystarczy dniu W wolnym czasie gram w do zeszytu przedmiotowego nazwy pomieszczeń i ich tłumaczenia na j. polski Zadanie 2 Narysuj… Czytaj więcej Napisz jakie owoce i warzywa znajdowały się w sadzie sędziego (3 nazwy) 27 grudnia 2021 04:28Opisy Powszechnie uprawiane są w Karpatach oraz na Mazurach.. Kto zabronił Hrabiemu patrzeć na Zosię?. Zapraszamy!Na szczęście miejsc, gdzie można zaopatrzyć się w ekologiczne warzywa i owoce ciągle przybywa, niektóre supermarkety wzbogacają swoją ofertę o takie produkty (jak np. Lidl czy Kaufland).. Warzywa i owoce, które trzeba jeść zimą: czarny bezOwoc warzywo Owoce i warzywa Unia Europejska co daje nam jedzenie warzyw i owoców składniki odżywcze i wiatminy w warzywach i owocach Treść została zwer… Czytaj więcej Napisz skąd pochodzą te osoby fabio kommt aus italien Odpowiedź na zadanie z Magnet 1 .. (Skąd pochodzi druga osoba?). A jeśli pochodzisz z innego kraju, to w miejsce "Polen" wstaw po prostu nazwę tego państwa.. Pochodzę z Austrii.. [ ] Pochodzę z Austrii.. Interesuję się turystyką, jestem miłośniczką kultury indyjskiej.. Kup teraz!Rozdział 1 - BC EDUKACJA Sp.. Gratis trener słownictwa, tabele odmian czasowników, 3 - Wydawnictwo Szkolne PWNZobacz oferty w miejscu takim jak Wohlfühl & Genusshotel Felsenhof z uwzględnieniem ofert z p… Czytaj więcej Opisz obraz jan matejko jan kochanowski nad zwłokami urszulki Dzieło namalowane jest farbami olejnymi na płótnie.. Mało kto wie, że w jego dorobku znajduje się także duża ilość portretów, z których znaczna część wpisuje się oczywiście w główny nurt .„Jan Kochanowski nad zwłokami Urszulki" jest pięknym obrazem namalowanym w 1862r.. Obraz przedstawia mistrza Jana nachylającego się nad trumną.. Ubrana jest w jasną sukienkę.. Inspirowana jest oczywiście cyklem „Treny" Jana Kochanowskiego i zawiera wiele bezpośrednich odniesień do niego.. Powyżej znajduje się … Czytaj więcej Wypisz cechy charakteru pana tomasza Nie może pogodzić się ze swoim kalectwem - następstwem nieznanej choroby, na którą zapadła w wieku 6 lat.. Jest samotny, ponieważ najpierw nie mógł znaleźć czasu, aby się ożenić, a potem nie odpowiadała mu żadna kandydatka.. Mimo że w czasie akcji właściwej poematu jest już na emeryturze, to cały czas wspomina lata spędzone na wypełnianiu obowiązków .Pan Tomasz jest to starszy człowiek z zawodu prawnik, który mieszka sam w dużym i dobrze wyposażonym mieszkaniu na ulicy miodowej w Warszawie.. By… Czytaj więcej Napisz czym różnią się zwichnięcie stawu i skręcenie stawu Zwichnięcia wynikają z silniejszych niż skręcenia urazów, które powodują zmianę położenia kości tworzących staw.. W cięższych przypadkach może być konieczne zwichnięcie, złamanie stawu to bardzo popularne urazy.. Uraz skutkujący dużym przemieszczeniem powierzchni stawowych i rozerwaniem torebki to zwichnięcie stawu.. Jest to zdecydowanie najczęstsza kontuzja, z powodu której zgłaszamy się do ortopedy.. W przypadku przemieszczenia ich obu dochodzi do uszkodzenia torebk… Czytaj więcej Przyśnił mi się sen, coś tak wspaniałego, że kiedy rano się obudziłem byłem zarówno szczęśliwy, jak dziecko i załamany jak człowiek, któremu przetrącono kręgosłup. Szczęśliwy, bo zobaczyłem kobietę, która wydała mi się piękna niczym anioł, patrzyłem na nią tak jak głodny człowiek na kanapkę z szynką, albo ktoś, kto wiele dni idzie przez pustynię, prawie umiera z braku wody i nagle zobaczy oazę. Widzę ją i moje serce się raduje. Kiedy szliśmy, trzymając się za ręce, wydawało mi się, że cały świat się do mnie śmieje. To coś, czego już od wielu, wielu lat nie doświadczyłem na jawie. Jej obraz działał na mnie jak balsam usuwający wszelkie cierpienia, bóle czy udręki. Była niczym gwiazda prowadząca mnie do krainy w tym, że rano budząc się, wrócę do smutnej rzeczywistości, do szarego życia, w którym gówno zalewa mnie codziennie, a radość jest tak rzadka, jak spotkanie z tak leżałem, zastanawiałem się, dlaczego człowiek, który ma gówniane życie na jawie, może mieć takie super odczucia we śnie. To jest dziwne, bo przecież nasz mózg, który podobno generuje nasze sny, zna nasze życie i wie, co nas tam może sprawa, że wieczorem zawsze proszę o piękny sen, o te chwilę radości, o które na jawie nie mam co liczyć. To w zasadzie jest jakaś forma masochizmu, bo rano człowiek budzi się i wie, że gównowatość życia wrzuca go na właściwe tory, a wszelkie sny odpływają jak statek, który niknie we mgle. Jednak z drugiej strony jakaś moja cząstka, jakaś maleńka część chce takich snów, marzy o nich i na nie czeka. Może to i jest chore, ale każdy chyba ma prawo do radości jak nie w normalnym życiu to chociaż we śnie. To taka iskierka marzeń, taka mała przystań gdzie człowiek przypływa i gdzie go spotyka coś co boli, to proza życia, która zabija nawet takie abstrakcyjne uczucia, niszczy je punkt po punkcie. To ona powoduje, że cieszymy się chwilą, która jest niczym ptak przelatujący nad naszymi głowami, a potem wracamy do rzeczywistości. Takie mgnienie nic nieznaczące dla innych, ale dla nas to coś ważnego i powodującego, że nasze uczucia nie umierają zabite prozą życia, a dalej istniejące, choć oparte na mirażu, na ułudzie i czymś wszystko wydaje mi się, że lepszy taki obraz choćby utkany z mgły i ułudy od ciemności życia codziennego, który zabija wszelkie uczucia, radość, miłość itd. Może ten sen ratuje mi duszę i ciało od odejścia tam, gdzie już nic by mi nie pomogło. Może ktoś tam na górze widzi moją drogę krzyżową i chce, chociaż w taki sposób pomóc mi wyjść na powierzchnie choć przez chwilę, pokazać, że chociaż tonę, ale jednak mogę, choć na chwilkę, na moment wynurzyć się na powierzchnię i zobaczyć piękno nieba, widoki, które mnie zachwycą przez sekundę żyje i ciągnę ten wózek dalej, choć moje ego, czy sens życia już dawno gdzieś zakopałem. Teraz już tylko zostają te małe chwile, te małe radości, które czasami przychodzą w nocy. To choć jedno, czego życie na razie mi nie zabrało. Ktoś powie co to, miraż, zjawa. Zgoda, prawda, ale powoduje, że choć przez chwilę jestem w niebie, latam wysoko uniesiony radością i szczęściem, a nic mnie nie martwi, nie padam przytłoczony prozą życia. To aż tak mało albo aż tak wiele... Powrót do domu Opowiadanie wigilijne Rafał Wereżyński Jego oczy wydawały się jakieś zamglone. Choć siedział w autobusie pełnym ludzi, nie widział nikogo. I bynajmniej nie dlatego, że miał kłopoty ze wzrokiem. Jego wzrok działał bez zarzutu. Mimo to Adam nie był w stanie dostrzec współpasażerów, bo był pochłonięty czymś znacznie – jego zdaniem – ważniejszym: własnymi myślami. W jego głowie tłoczyła się kolejka myśli domagających się uwagi. Gdy rozważył jedną, od razu zastępowała ją kolejna. Jego mózg pracował jak maszyna sortująca, która jak dotąd służyła mu bez zarzutu. Lecz tego pamiętnego dnia wszystko się zmieniło. Był 24 grudnia. Nic nie wskazywało na to, że dzień ten okaże się inny. Wszystko wydawało się tak cudownie i błogo znajome. Jak co dzień, Adam mógł wspominać wydarzenia dnia minionego, rozpatrywać perspektywy na nadchodzący dzień, porządkować w głowie listę obowiązków, a gdy – o zgrozo – pojawiała się chwila bez-myślenia, wystarczyło wyjąć telefon i sprawdzić, ile osób polubiło jego ostatnie zdjęcie na Facebooku. Tego dnia jednak cały wszechświat sprzysiągł się przeciwko niemu i robił wszystko, by zakłócić harmonogram wspomnień i planów kłębiących się w poczekalni jego zapracowanej głowy. Wszystko zaczęło się od spotkania ze znajomą. Choć Adam dokładał wszelkich starań, by pozostać anonimowy w tłumie pasażerów, tego dnia nie udało mu się ukryć. Mimo że miał spuszczoną głowę i oczy wlepione w telefon, nagle usłyszał znajomy głos Anielki: – „Cześć! Jak dobrze cię widzieć!”. Adam nie miał ochoty na poranne pogawędki, więc podniósł głowę dość ostrożnie, mając wciąż nadzieję, że Aniela mówi do kogoś innego. Niestety rozpromieniona trzydziestoletnia brunetka, znajoma z sąsiedztwa, a niegdyś dobra przyjaciółka z czasów szkolnych, patrzyła wprost na niego. Akurat zwolniło się miejsce siedzące tuż obok, więc Anielka usiadła i od razu zaczęła z przejęciem mówić: – „Wiesz, przydarzyło mi się wczoraj coś cudownego. Musisz to usłyszeć…”. I zaczęła opowiadać o spotkaniu człowieka, który poruszył jej serce. Adam sprawiał wrażenie, że słucha, czasami nawet wydobywał z siebie jakieś zdawkowe: „aha”, ale w rzeczywistości jego umysł przyjmował w tym czasie petentów – kolejne myśli stłoczone w poczekalni jego bardzo zaabsorbowanej głowy. Jedno zdanie Adam usłyszał jednak dość wyraźnie, gdyż Aniela wypowiedziała je kilka razy: – „Uważaj na znaki. Wszechświat chce ci coś podarować”. Nie rozumiał, co miała na myśli i odetchnął z ulgą, gdy w końcu pożegnała się i wysiadła z autobusu. Mógł znowu bez zakłóceń oddawać się rozpracowywaniu w głowie strategii działań na najbliższe godziny. Nie było tam miejsca na żadne „znaki”, poza tymi, które sam postawił na drodze do wyznaczonego sobie celu. I tak było tym razem. Droga do pracy miała z góry określoną sekwencję: przejść przez ulicę, kupić kawę, przejść kolejną ulicę, wejść do biurowca i wjechać windą na 12 piętro. Czynności te nie wymagały zbyt wielkiego wysiłku ani koncentracji, więc Adam mógł po drodze dalej snuć plany i opracowywać sposoby na ich realizację. Tego dnia jednak wszechświat miał wobec niego inne zamiary. Po wyjściu z autobusu Adam natknął się na nietypowego żebraka, który miał tylko jedną nogę i na tej jednej nodze… tańczył. Wydawał się wcale nie przejmować swoim kalectwem. Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie, jakby nie posiadał się z radości. Jego pląsy i podskoki były tak zwinne i pełne uroku, że zdołał nawet zwrócić uwagę Adama. Przez głowę Adama przebiegła nieplanowana myśl, która wepchnęła się przed kolejkę: – „Dlaczego on się tak cieszy?”. Wyrwany z rytmu aż na dwie długie sekundy, Adam pozbierał się jednak szybko i zapomniawszy o incydencie, ruszył dalej, na drugą stronę ulicy po cappuccino na wynos. W kawiarni spotkała go kolejna niespodzianka. Znajomy mu barista uśmiechnął się, podając mu kawę, i powiedział: – „Wesołych Świąt”. Niby nic takiego, wszyscy tak przecież mówią 24 grudnia. Ale w uśmiechu i głosie młodzieńca za ladą było coś takiego, że na chwilę wszystkie myśli Adama się rozpierzchły. Mózg, przyzwyczajony do przetwarzania tysięcy informacji na sekundę, jakby na chwilę się zatrzymał. Adam poczuł dziwne ciepło w klatce piersiowej, a następnie panikę w całym ciele. Natychmiast przywołał się do porządku. Pospiesznie wyszedł z kawiarni, starając się zapomnieć o tym zdarzeniu i znowu pozbierać myśli. Podczas gdy czekał na światłach, by przejść na drugą stronę ulicy, wszystkie dobrze mu znajome plany i idee powróciły do kolejki w poczekalni jego nieustannie pracującej głowy. Znów mógł prowadzić wewnętrzny dialog z kolegami w pracy, rozmyślać o ostatnich świątecznych zakupach i zastanawiać się, jak to będzie dzisiaj podczas Wigilii… Tok jego rozważań znów jednak został bezpardonowo i niespodziewanie przerwany. Coś szarpało Adama za połę płaszcza, próbując zwrócić jego uwagę. Zmuszony do reakcji, spojrzał w dół i zobaczył mniej więcej pięcioletniego ubranego w sweterek, dżinsy i kapcie chłopca, który drżąc nieco z zimna powiedział: – Proszę pana, zgubiłem się. Nie wiem, jak wrócić do domu. W ułamku sekundy skrzętnie poukładana w głowie Adama sekwencja myśli i planów znów utraciła swą ciągłość… – A gdzie twoi rodzice? – zapytał Adam, zmuszając się do uprzejmości, choć wiedział, że nie ma na nią zbyt wiele czasu, bo za kilkanaście minut zaczynał pracę. – W domu! – odparł chłopiec. – I wypuścili cię samego? – zapytał Adam z niedowierzaniem. – Nie, sam wyszedłem. Chciałem im zrobić psikusa. – No i zrobiłeś. Na pewno się teraz martwią. A gdzie mieszkasz? – Chyba gdzieś tam. – chłopiec wskazał kierunek przeciwległy do biurowca, w którym Adam za chwilę powinien się znaleźć. „Nie mam na to czasu, ale przecież nie mogę zostawić chłopca samego” – pomyślał Adam. W tamtym momencie zwyczajowa kolejka myśli została wyparta w trybie awaryjnym przez jedną ideę: „jak najszybciej pomóc chłopcu, żeby równie szybko wrócić do pierwotnego planu, czyli drogi do pracy”. Zaprzągł więc cały swój logiczny umysł do akcji ratunkowej. Adam wiedział, że temperatura powietrza wynosiła około 5 stopni Celsjusza, więc nie było zbyt zimno, ale wystarczająco zimno, żeby chłopiec przemarzł, gdyby szedł z daleka. Choć malec trząsł się odrobinkę, to nie wyglądał na zmarzniętego. Jego dom musiał być więc gdzieś blisko. Oczywiście chłopiec mógł przez jakiś czas biec i przez to nie czuć zimna, ale nie wyglądał też na zadyszanego ani zgrzanego. Sprawiał wrażenie, jakby dopiero co wyszedł z domu. – Jak dawno temu wyszedłeś z domu? – Przed chwilą. – Dobrze, a mieszkasz w wysokim bloku, czy w kamienicy? – zapytał Adam, jednocześnie lustrując wzrokiem okolicę. – W wysokim bloku na 2 piętrze. Krąg poszukiwań od razu się zawęził. Oprócz biurowca, w którym pracował Adam, w najbliższej okolicy stał bowiem jeszcze tylko jeden wysoki budynek dwie przecznice za kamienicą, przy której obecnie się znajdowali i która właśnie go zasłaniała. Adam zdziwił się, jak chłopiec mógł zapomnieć drogę do domu. Wprawdzie na ulicy był spory zgiełk i dużo ludzi, ale to przecież nie powinno być dla pięcioletniego chłopca aż tak dużą przeszkodą. Adam nie zastanawiał się jednak nad tym dłużej niż sekundę, tylko chwycił chłopca za rękę i powiedział: – Chyba wiem, gdzie jest twój dom. Chodźmy! I poszli. Okrążyli kamienicę i rzeczywiście, dwie przecznice za nią stał duży blok mieszkalny. Gdy zbliżali się do klatki schodowej, chłopiec zaczął zwalniać kroku, jakby jego nogi stały się cięższe. Adam zatrzymał się: – Poznajesz? Czy tutaj mieszasz? Chłopiec wydał z siebie ciche potwierdzające „ehe”. – No to chodźmy – ucieszył się Adam. Choć chłopiec nadal stawiał opór, Adam nie miał czasu na zabawy, więc pociągnął malca za rękę do środka. Gdy stali, czekając na windę, chłopiec bąknął pod nosem: – A jeśli oni nadal się kłócą? – Kto? – Moi rodzice. Bardzo krzyczeli na siebie dziś rano. W głowie Adama zaczęła świtać myśl, że zagubienie chłopca nie musiało być zwykłym psikusem. Może chłopiec od czegoś uciekał. – Ale przecież chciałeś wrócić do domu. Tam są twoi rodzice. To twój dom. – Tak, ale jak wrócę, to znowu zaczną krzyczeć. Zawsze, gdy się chowam – w lesie albo w domu – i nie mogą mnie znaleźć, to przestają się kłócić. A jak jestem w pobliżu, to zawsze się kłócą. – Na pewno nie kłócą się przez ciebie. – Właśnie, że przeze mnie. – Na pewno nie przez ciebie. – A skąd wiesz? – Bo dzieci nigdy nie są winne. Dorośli kłócą się, bo mają swoje niezałatwione sprawy. Wyjaśnienie to uspokoiło na chwilę chłopca, a Adam zdziwił się, że przyszła mu do głowy taka myśl, zwłaszcza, że sam nie miał najlepszych relacji z rodzicami, a kiedyś jako dziecko obwiniał się za ich rozstanie. Tymczasem przyjechała winda, a ze środka wypadła dwójka trzydziestolatków. Na widok chłopca oboje krzyknęli: „Adasiu!”. Ale wcale nie do niego, lecz do dziecka. Dopiero teraz Adam zdał sobie sprawę, że zapomniał nawet spytać chłopca, jak ma na imię. I gdy patrzył na dwójkę rodziców ściskających z radości swego synka, trochę się sam dziwił, że w ogóle się na chłopca nie gniewali. Po prostu z całego serca cieszyli się, że się znalazł. Po krótkiej chwili wyściskiwania się na środku korytarza, tata Adasia wyprostował się i zmierzył wzrokiem od stóp do głów dorosłego Adama, jakby sam nie wiedział, czy dać mu w zęby, czy podziękować. Adam przypomniał sobie wiadomości o porywanych dzieciach i pospieszył z wyjaśnieniem: Państwa syn się zgubił i poprosił mnie o pomoc w znalezieniu domu. Więc mu pomogłem. Ale teraz muszę już iść do pracy. Pożegnał się więc z wdzięcznymi rodzicami i uszczęśliwionym chłopakiem, i po-spiesznie wyszedł z budynku. Coś się jednak w jego głowie zmieniło po tej przygodzie. Gdy przemierzał dwie długie przecznice w drodze powrotnej do swojego biurowca, nie pojawiły się ani razu myśli, które rozpracowywał jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Poczekalnia w jego umyśle była prawie pusta. Mimo chwilowej dezorientacji Adam tym razem nie wpadł w panikę i nie próbował znaleźć zagubionych spraw i planów. Czuł dziwne ciepło i spokój w całym ciele. I nie chodziło wcale o to, że pomógł małemu chłopcu. Miał wręcz wrażenie, że to chłopiec pomógł jemu. Nie wiedział jeszcze dokładnie, w czym mu pomógł, ale coś się nagle zmieniło w jego sposobie postrzegania świata. Niby szedł tą samą ulicą, ale nie był już taki sam. I ulica, która do tej pory stanowiła zaledwie bierne tło jego drogi do pracy, również nie była już taka sama. Wszystko na niej tętniło życiem. Nie dlatego, że przemieszczało się po niej dużo ludzi i samochodów, ale dlatego, że Adam zaczął ją WIDZIEĆ. Zamiast śledzić swoje myśli, widział ulicę. Chwilę później zaś naprawdę zauważył swoich kolegów z pracy, a oni dostrzegli, że ich widział, bo uśmiechał się, jak nigdy dotąd i faktycznie z uwagą słuchał, co mieli do powiedzenia. – To pewnie dlatego, że dziś Wigilia. A może on jest chory? – mówili między sobą. Takie zachowanie było bowiem zupełnie niepodobne do Adama, jakiego pamiętali z dnia wczorajszego, pochłoniętego jedynie własnymi myślami i komputerem przy jego stanowisku pracy. „Ale oni się zmienili. Wszyscy są tacy mili. Pewnie dlatego, że idą święta” – myślał z kolei Adam, patrząc na swoich kolegów. Nie przyszło mu bowiem do głowy, że może to on się zmienił i dlatego widział wszystko inaczej. Tak samo było po wyjściu z pracy w drodze do domu. Ludzie, których mijał na ulicy, wydawali się jacyś bardziej kolorowi i pełni życia. Można by się zastanawiać, czy to ludzie niespodziewanie się zmienili, czy też dotychczas zamglone spojrzenie Adama nagle się wyostrzyło. A może stało się jedno i drugie? Adam nie chciał się nad tym zastanawiać. Nie czuł w ogóle potrzeby zastanawiania się nad czymkolwiek. Jak to możliwe? Przecież jeszcze dziś rano zastanawianie się, wspominanie, przewidywanie, planowanie i organizowanie wszystkiego w głowie było jego ulubionym zajęciem. Dlaczego gotów był to wszystko zamienić na wielką niewiadomą – na bezmyślne cieszenie się spacerem w centrum miasta? Adam nad tym również nie zamierzał się zastanawiać. Pytanie to trzeba by może zadać jednonogiemu tancerzowi, którego Adam spotkał ponownie, gdy wracał z pracy do domu. To ów pląsający radośnie kaleka jako pierwszy bowiem stanął dziś rano na drodze Adama, zakłócając na dwie długie sekundy jego uporządkowane i przewidywalne życie. Choć Adam szybko o nim wówczas zapomniał, to nie wiedział, że owe dwie sekundy zmieniły całą sekwencję wydarzeń w życiu Adama. Gdyby się wówczas na chwilę nie zatrzymał, to kilka minut później mały Adaś szarpałby za płaszcz kogoś zupełnie innego, a życie dorosłego Adama wyglądałoby tak jak dawniej. Była już czwarta po południu. Jednonogi tancerz wciąż skakał i pląsał z radosnym uśmiechem na ustach. Ludzie przechodzili obok niego dość obojętnie, spiesząc się do domów na Wigilię. Prawie nikt go nie zauważał. Ale Adam go zauważył. I tym razem przystanął na dłużej, by na niego popatrzeć. Wcale już go nie dziwiła radość na twarzy tego człowieka. Czuł bowiem tę samą radość w swoim sercu. Radość bez powodu. A może radość z tego, że jego oczu nie przykrywała dłużej mglista zasłona myśli. Radość z tego, że teraz niczego nie trzeba było rozważać ani planować. Radość z bycia w tej niepowtarzalnej i nieprzewidywalnej chwili, w której wszystko mogło się wydarzyć, jeśli tylko miało się otwarte serce i oczy. Jednonogi tancerz zatrzymał się. Gdy ich oczy się spotkały, Adam przypomniał sobie, co Aniela mówiła mu o „zwracaniu uwagi na znaki”, i o tym, że „wszech-świat chce mu coś podarować”. Uświadomił sobie, że znaki były w jego życiu zawsze i wszędzie, tylko ich nie zauważał, bo był zbyt zajęty myśleniem. Jak choćby przy codziennym kupowaniu kawy przed pójściem do pracy. Barista miał dla niego codziennie ten sam DAR, którego Adam bał się jednak przyjąć. Zamiast DARU, brał kawę, paragon i pędził dalej… za swoimi myślami. Teraz jednak, kilka minut po czwartej, Adam nie mógł znaleźć żadnej myśli, za którą warto byłoby popędzić. Miejsce myśli zajęło patrzenie. Adam więc patrzył i nie mógł się nadziwić, że to, co widzi, jest o wiele piękniejsze niż wszystkie jego myśli razem wzięte. Tancerz na ulicy, pani sprzedająca kwiaty, pasażerowie w autobusie, do którego chwilę później wsiadł… Wszyscy byli DAREM od wszechświata. I wszyscy dawali mu COŚ, co teraz Adam był gotów przyjąć. Przypominali mu o CZYMŚ, co zgubił dawno temu, gdy po raz pierwszy pogrążył się w myślach i przestał się śmiać z radości i płakać ze wzruszenia. Pokazywali mu drogę do CZEGOŚ, co było zawsze bardzo blisko, tak samo jako on pokazał dzisiaj chłopcu drogę do budynku, który znajdował się ledwie dwie przecznice dalej. Odkrywali przed nim COŚ, przed czym uciekał, ale CO w głębi duszy pragnął znaleźć, zupełnie tak, jak mały Adaś, który chował się przed rodzicami, ale jednocześnie chciał być odnaleziony. Rozglądając się po autobusie pełnym ludzi, Adam nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego kiedyś przed nimi uciekał, dlaczego chował się za swoimi myślami, dlaczego tak bardzo bał się spojrzeć na ludzi i zobaczyć, co mają mu do podarowania. Może było tak dlatego, że czuł się winny, zupełnie tak, jak mały Adaś, który wierzył, że rodzice kłócą się z jego powodu. Może myślał, że zrobił kiedyś coś złego i dlatego bał się powrócić tam, skąd wyszedł… Odpowiedź wydawała się być w zasięgu ręki. Adam już ją przeczuwał. Musiał sobie jedynie przypomnieć skąd wyszedł, gdzie był jego DOM? Czy był on w trzypokojowym mieszkaniu, do którego teraz wracał? Czy był on w ramionach żony, która na niego czekała z wigilijną kolacją? Czy był on we wspomnieniach z dzieciństwa? Raczej nie, bo wszystko, co kiedykolwiek myślał o swoim mieszkaniu, swojej żonie i swoich wspomnieniach z dzieciństwa, podobnie jak o ludziach w autobusie, okazało się tylko przykrywką. Wszystkie jego myśli przykrywały COŚ znacznie ważniejszego. I teraz zaczynał TO widzieć. Czuł się tak, jakby ocknął się z głębokiego snu. Adam rozglądał się po autobusie z niedowierzaniem i lekkim rozbawieniem. Jak mógł nie widzieć TEGO, co zawsze miał pod nosem? Jak mógł nie dostrzegać oczywistej prawdy, która biła mu teraz prosto w oczy? Jak mógł nie czuć tej radości i wzruszenia, która rozpierała go teraz tak bardzo, że miał ochotę wyściskać wszystkich w autobusie? Nawet tego pana, co siedział obok niego, pachniał czosnkiem i głośno rozmawiał przez telefon. Adam powstrzymał się jednak z okazywaniem wzbierających w nim uczuć, ponieważ nie chciał nikogo przestraszyć. Ale jedno mógł zrobić. Mógł patrzeć. A więc patrzył, jak nigdy dotąd. Patrzył na starszą panią siedzącą na przeciwko. Patrzył na nią tak, jak robią to często małe dzieci, bez wstydu, bez odwracania wzroku, bez zastanawiania się, co ta pani sobie pomyśli. Staruszka odwzajemniła mu spojrzenie. I wtedy zobaczył jej nieskończoną samotność i ogromne zmęczenie. Ale nie poprzestał na tym. Poszedł dalej, daleko poza swoje myśli o jej nakrapianej brązowymi plamami i pomarszczonej twarzy. Widział wyraźnie jej tęsknotę za DOMEM, którą tak bardzo ukrywała, zupełnie tak jak on kiedyś. Widział jej piękno poza historią wyrysowaną w jej przygaszonym spojrzeniu. Widział ją taką, jaka była. Sercem dotknął jej duszy. Czuł jakby znalazł w niej to COŚ, czego zawsze szukał. Znalazł DOM. Znalazł SIEBIE. Prawdziwego Siebie, o którym zapomniał wśród milionów zupełnie niepotrzebnych i nic nieznaczących myśli. Po prawym policzku staruszki powoli spływała łza. Jej oczy ożywiły się, a na twarzy pojawił się dawno zapomniany uśmiech. Jakby chciała powiedzieć: „Dziękuję. Dziękuję za przypomnienie”. *** Niech ten nadchodzący wigilijny i bożonarodzeniowy czas będzie dla Was Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy spokojny, dobry i radosny oraz spędzony tak, jak lubicie. Bądźcie zdrowi, uważni i szczęśliwi. Życzymy Wam, aby to były wyjątkowe świąteczne dni pełne dobrych emocji i chwil, które warto pamiętać. Dziękujemy, że Jesteście … Życie i Podróże – Aneta i Sławek Piątkowy poranek w moim domu, taki podobny do wszystkich poranków rozpoczynających mój dzień od kilku miesięcy. Od kiedy mieszkanie po moich rodzicach,czyli mój tzw. dom rodzinny, o ile domem można nazwać maleńkie mieszkanko w wieżowcu na dziesiątym piętrze na szczecińskim osiedlu - szczyt, ale chyba nie marzeń - a jednak od kiedy stało się naprawdę moje, od kiedy udało mi się je urządzić "po mojemu", czuję każdy dzień w nim spędzony jakoś inaczej, pełniej, szczęśliwiej. I lubię, kiedy budzi mnie wschód słońca otwierającego swoje czerwone, pomarańczowe i wreszcie złote oko nad budynkami, drzewami , osiedlami od lat zabudowującymi mój horyzont...Słoneczne mrugnięcia wślizgują się do mojego pokoju, głaszczą mnie po policzku, zachęcają do za nimi do mojej małej kuchenki i wpadam w zachwyt, widząc, jak smugi światła leniwie przeszukują zakamarki,myszkują, szukając czegoś na blacie, szafkach, sięgając do "najdalszych" zakątków i rozświetlając je półmroku zaczyna wyłaniać się nowy pokoju dobiegają mnie wciąż niezrozumiałe, ale jakże miłe dla ucha francuskie dialogi z TV5MONDE, którą włączam, żeby złapać akcent, jakieś nowe słówko, czy wreszcie zrozumieć zawiłości francuskiej składni...Woda w czajniku bulgocze, by za chwilę zamienić się w napój o miodowej barwie, którego smak podkreślony zostaje plasterkiem cytryny i delikatnością filiżanki z białej porcelany w drobne kwiatki i motylki, którą dostałam od pewnej wdzięcznej mi osoby.(Kiedy byłam w Wersalu w tamtejszym sklepiku kupiłam sobie do kompletu kubek w niemal identyczny wzór z monogramem Marii Antoniny, która niestety została ścięta przez rewolucjonistów).Zasiadam na moim wysokim "prowansalskim" hokerze i popijając poranną herbatę niespiesznymi łykami przyglądam się miastu z idący do pracy podążają szybkim krokiem, ci z psami zatrzymują się, pozwalając zwierzynie zażyć jeden za drugim suną, wioząc swoich pasażerów ku miejscom, które nadadzą sens ich dzisiejszemu wysiłkowi. Przede mną przelatują majestatycznie jakieś mewy,czasem para gołębi, sroka, gawron i inne, drobniejsze się ich rozpostartym skrzydłom i przez chwilę fascynuje mnie zjawisko grawitacji, która nijak się ma do zawieszonego w powietrzu ptaka, któremu nawet nie chce się machać skrzydłami! Dopijam ostatni łyk bursztynowego napoju i zwlekam się niechętnie z słońce próbuje mnie zatrzymać, łapiąc swymi długimi, świetlistymi rękoma za szlafrok. "Nie, niestety, muszę już iść, bo spóźnię się do pracy" odpowiadam mu w myślach i próbuję się wspomnienie chciałabym zapamiętać. Życie przecież toczy się tak szybko i wciąż coś się w nim zmienia... Odpowiedź:Serce choćby na chwilę" Wstaje kolejny piękny dzień w mieście Kraków znanego z pięknych zabytków i rzeki Wisły. Rita właśnie szykuje się do szkoły, po czym wychodzi z domu dziecka i ze smutkiem idzie koło swojej wychowawczyni. - Gdyby, ktoś mnie pokochał- rozmyślała- Miałabym normalną rodzinę, dom...- rozmarzając się zapomniała o smutkach. Poczuła że ma rodzinę która ją kocha i rodziców którzy w nią wierzą. Nie myślała już o tym że mieszka w domu dziecka, ani o tym jak źle się czuje, ani o tym że musi iść do szkoły... Lecz nagle jej poczucie że, ktoś ją kocha zniknęło, bo pani Jadzia wyrwała ją z rozmarzenia

opowiadanie serce choćby na chwilę